Z dystansu o wydarzeniach sportowych, niekoniecznie tych z pierwszych stron
Faworyzowani gospodarze zawiedli. Skazywani na pożarcie goście rozegrali całkiem dobre spotkanie. Jednak na koniec żaden z zespołów nie mógł być zadowolony ze swojego występu. Przynajmniej wszystko odbyło się przy miłej pogodzie, choć ostre popołudniowe słońce jest zawsze fotograficznym wyzwaniem.
Faworyt (choć mocno osłabiony) tym razem zawiódł. Goście nie tylko wiedzieli jak zapobiec stracie bramki, ale gdy tylko była okazja, jak zaatakować. Dzięki temu zawodnicy MKS Limanovia wrócili do domów w dobrych nastrojach i z bezcennymi trzema punktami.
Derby rządzą się swoimi prawami. Tym razem gospodarze szybko zdobyli dwubramkowe prowadzenie i spokojnie kontrolowali przebieg gry. Goście mieli moment pod koniec pierwszej i na początku drugiej kiedy mogli jeszcze wrócić do gry. Dobre spotkanie, bez brutalności, za to w mocno zimowej aurze.
Niby piękny słoneczny dzień, ale w tym wypadku światło nie sprzyjało robieniu zdjęć. Sam mecz też nie rozpieszczał, bo dużo walki w środku pola. Cos tam się jednak dało ustrzelić, ale jak gospodarze nie zdobyli co najmniej trzech goli, to chyba sami do teraz nie wiedzą.
Kolejne dobre czwartoligowe spotkanie. Gospodarze (umowni – bo mecz w Tylmanowej) w obronie średniej i niskiej, czekali na kolejne ataki gości. Nikt nogi nie odstawiał, był pomysł na grę, była ambicja, walka – no i sama gra. Goście, pomimo sporej ilości sytuacji, nie zabrali ze sobą choćby jednego punktu.
Ligowa czwartoligowa wiosna zainaugurowana została w Kalwarii zaległym meczem z Watrą. Oba zespoły stworzyły całkiem ciekawe i żywe zawody, w którym górą byli gospodarze. Powtórzył się wynik z pierwszego meczu tych drużyn, ale zwłaszcza Meblarze to już ekipa na zupełnie innym etapie.
Jak się okazało, było to ostatchine tchnenie piłkarskiej jesieni dla obu drużyn. Chyba dobrze, bo jedni i drudzy wyglądali na mocno zmęczonych sezonem, który dla amatorów przyniósł profesjonalne obciązenia. Niemniej jednak, po dobrym meczu w słonecznej acz mroźnej aurze, obie ekipy sprawdiedliwie podzieliły sie punktami.
W świetle jupiterów i przy minusowej temperaturze obie drużyny stworzyły całkiem żwawe widowisko. Pierwsza część należała do gości, ale to gospodarze wykorzystali brak koncentracji tuz po przerwie i dwukrotnie umieszczali piłkę w bramce. Mróz i nierówno oświetlone boisko – łatwo nie było.
W meczach takich jak ten, zdjęcia robią się same. Dobra pogoda, niezłe światło i dynamiczna, zacięta gra. Oba zespoły lubią i potrafią grać w piłkę, ale niestety tylko jeden z zespołów mógł cieszyć się po końcowym gwizdku. Piłkarska jesień w pełnej krasie.
W ciągu niespełna czterech dni te dwa zespoły spotkały się ze sobą dwa razy. Rewanż Kalwariance udał się połowicznie, bo awans do finału wadowickiego Pucharu Polski wywalczyli goście. W regulaminowym czasie mecz zakończył się remisem. Rozstrzygnięcie zapadło dopiero po rzutach karnych.